środa, 30 maja 2012

Rozwiązanie konkursu...




ROZSTRZYGNIĘCIE KONKURSU NA NAZWĘ POTĘPIAJĄCĄ PALACZA WYROBÓW TYTONIOWYCH NIELEGALNEGO POCHODZENIA.

Istnieje odłam obywateli polskich, którzy krzywdzą Skarb Polski, paląc wyroby tytoniowe nielegalnego pochodzenia, zamiast wyrobów Polskiego Monopolu Tytoniowego. 

Wyroby nielegalne pochodzą bądź z przemytu, bądź są to wyroby fabrykowane pokątnie, a sprzedawane bez banderoli. W obu tych wypadkach korzystanie z nielegalnych wyrobów naraża Polski Monopol Tytoniowy, a tem samem Skarb Państwa na poważne straty.

W walce z tępieniem tych nadużyć z pomocą Polskiemu Monopolowi Tytoniowemu przyszedł między innemi Ilustrowany Kurjer Codzienny, ogłaszając wśród swoich czytelników konkurs na wynalezienie najodpowiedniejszej nazwy potępiającej takiego palacza - złego obywatela, który bez skrupułów krzywdzi Skarb.

Plon konkursu był bardzo obfity, przyniósł bowiem zgórą tysiąc propozycyj. Świadczy to z jednej strony o bogactwie i elastyczności naszego języka z drugiej zaś o inwencji językowej czytelników.

Po rozpatrzeniu tego mnóstwa propozycyj jury konkursowe doszło do przekonania, że żaden z nadesłanych wyrazów nie odpowiada w doskonały sposób wszystkim warunkom konkursu, wobec czego żaden nie zasługuje na pierwszą nagrodę.

Drugą nagrodę w sumie złotych 150, - uzyskało słowo "oćmiskarb", a autorem jego okazał się red. St. Mróz z Krakowa.

Trzecią nagrodę uzyskał wyraz "ćmirus", którego autorem jest p. Juljan Tuwim z Warszawy. 

Pozostałe słowa zakwalifikowane do odznaczeń, które wypadły w sposób następujący:

okpidymek, premja zł. 50. - autor p. Zofja Obiezierska, Warszawa, Miodowa 21.

palidrań, premja zł. 50. - autor p. Jan Łukasiewicz, Międzyrzecz k. Lwowa.

kradzidymek, premja zł. 30. - prof. F. Jańczyk, Kraków, Krzywa 7.

okpifaja, premja zł. 30. - autor p. Adam Areo-Sobczak, Kraków, Zwierzyniecka 26.

paliniepoń, premja zł. 30 autor p. Marjan Brzestek, N. Wieś, p. Koźminica.

przemytytek, premja zł. 30. - autor p. Jan Studziński, p. Zimna Woda.

palijucha, premja zł. 30. - autor p. Marja Gorzkowska, Kraków, Studencka 4.


Tajny Detektyw, nr 47, 1932, źródło: FBC

***

Cóż za szlachetna inicjatywa obywatelska...

Biedny pan Tuwim, redakcja się na nim nie poznała i nie zdobył pierwszej nagrody, ba, nawet drugiej... 



niedziela, 27 maja 2012

Zdradzieckie lusterko i ekstaza upojeń






- WARSZAWA. (Zdradzieckie lusterko.) Należy zanotować w kronice codziennych wydarzeń fakt osobliwszej, że tak rzec, >>przygody w przygodzie<<, jaka trafiła się pewnej parze.  >> On<<  i  >>ona<<  pewnego pięknego wieczoru zapragnęli użyć wszelkich rozkoszy przejażdżki auto-doróżką.

Wsiedli oboje, wtulili się w głąb wygodnych siedzeń... i kazali się wieźć w Aleje, pogrążone w półmroku. W pewnej chwili, gdy oboje owładnięci byli ekstazą upojeń, auto się zatrzymało i niesamowity nastrój przerwał głos policjanta: A to znowu co takiego?

Okazało się, że lusterko, umieszczone na szybie przed szoferem, zdradziło przed nim wszystko, co się działo wewnątrz auta, a obrażając moralność tego właśnie szofera sprawiło, że podjechał on do policjanta i zażądał jego interwencji.

Po spisaniu protokołu sprawę skierowano do sądu a onegdaj para stanęła przed obliczem sędziego.

Sprawiedliwość dała wyraz zapatrywaniom swym na przeznaczenie samochodów w ten sposób, że >>ona<< skazana została na 1 miesiąc aresztu, >>on<< zaś, jako że uznany został w całej sprawie za stronę bierną, tylko na 7 dni.


Dziennik Śląska Cieszyńskiego, nr 228, 31.12.1925, źródło: FBC.


***

Nie wnikam co robiła >>ona<<, skoro >>on<< był stroną bierną... Zastanawia mnie jednak jak długo kierowca obserwował rozwój wypadków w zdradzieckim lusterku, zanim jego moralność została obrażona...

sobota, 26 maja 2012

Mateczka trzyma krótko




Stuletnia mateczka trzyma krótko swych 70-letnich bliźniaków.

Współpracownik "Manchester Guardian" opisuje swój wywiad z panią Emmą Oliver, właścicielką drukarni w Londynie, która w pierwszych dniach czerwca obchodzić będzie swe setne urodziny.

Sędziwa staruszka mieszka razem z dwoma swemi synami 70-letnimi bliźniakami, staremi kawalerami, których traktuje jak smarkaczy.

- Moi chłopcy - rzekła pani Oliver do dziennikarza - muszą wcześnie chodzić spać, gdyż inaczej nie są zdolni do pracy.

Synom, których rozróżnić prawie niepodobna, kazała zrobić okulary, każdemu inne, aby po tym detalu ich rozpoznawać. Staruszka jest pełna życia, do dziś dnia prowadzi gospodarstwo i obszywa swych "synków" i zajmuje się dużą drukarnią.

Na jedno oko nie widzi, ale przed drugiem nic się w domu ukryć nie zdoła. Co rano wstaje o 6-ej, budzi "dzieci", asystuje przy ich ubieraniu a po śniadaniu wysyła ich do drukarni na robotę.

Pani Oliver pamięta doskonale ślub królowej Wiktorii angielskiej i lubuje się we w wspomnieniach. Wieczorami czytuje swym synom, jest to jej najmilszą rozrywką.

Do dziś dnia trzyma krótko "chłopców" a bliźniaki boją się Mamy!


Express Wieczorny Ilustrowany, nr 94, 21.05.1926, źródło: FBC.


***

Cóż, dla mam zawsze jesteśmy dziećmi...

"Na jedno oko nie widzi, ale przed drugiem nic się w domu ukryć nie zdoła." - rozbroiło mnie to zdanie :)

piątek, 25 maja 2012

Niech się Pani sama nie krzywdzi




Niech się Pani sama nie krzywdzi!

Niech Pani zwraca baczną uwagę na towar, jaki Pani kupuje! Obecnie często usiłuje się sprzedawać paniom domu zamiast znanych od dziesiątek lat ze swej znakomitej jakości fabrykatów Dra Oetkera, inne wyroby w łudząco naśladowanem opakowaniu, lecz w gorszej jakości. Należy zatem przy zakupie baczyć na to, żeby na paczce znajdowały się nazwisko "Dr. Oetker" i marka ochronna "Jasna Głowa", i nie przyjmować żadnych naśladownictw.

Dzięki wielkiemu obrotowi budynie Dra Oetkera, oraz Dra Oetkera proszek do pieczenia "Backin" i jego cukier waniljowy nabyć można zawsze świeże.

Dr. A. Oetker Fabryka środków spożywczych

Żądajcie bezpłatnych książeczek z przepisami Dra Oetkera w składach spożywczych!


reklama prasowa, 1934. Źródło: FBC.


***

Niech się Pani sama nie krzywdzi! Proszę to zostawić innym...

Widać podróbki i próby podszywania się pod znane marki to nie nowość.

wtorek, 22 maja 2012

W trumnie do Ameryki





Podróż w trumnie do Ameryki. Okrętem "President Harding" do Nowego Jorku z Polski przyjechał Jan Zacharek, którego po raz trzeci zatrzymano na Ellis Island i skazano na odesłanie z powrotem. Dotychczas nie stwierdzono w jaki sposób Zacharek dostał się na okręt. Służba okrętowa prawdopodobnie pomagała mu w tem. Rzecz ma się tak. W oddziale pakunkowym znajdowała się trumna, która miała zawierać zwłoki przeznaczone do Stanów Zjednoczonych bez dokładnego adresu. Zarządca oddziału pakunkowego okrętu "President Harding" zarządził otwarcie trumny. Przekonano się, że była próżna i bardzo wygodnie urządzona, zawierała bowiem mały magazyn artykułów spożywczych i naczynie z wodą do picia. Kapitan zarządził śledztwo, które wykazało, że Jan Zacharek podróżował trzecią klasą, bez karty i paszportu. Przez dwa dni leżał w trumnie a trzeciego dnia wylazł z ukrycia, pomagał kucharzom i palaczom i... żył. W Nowym Jorku oddano go urzędnikom imigracyjnym którzy odstawili go na Ellis Island, skąd zostanie deportowany do Polski. Zacharek już trzy razy próbował szczęścia.


Dziennik Śląska Cieszyńskiego, nr 23, 28.03.1923, źródło: FBC.


***

Ciekawe czy zdeterminowanemu pani Zacharkowi się w końcu udało osiąść w upragnionej Ameryce...

poniedziałek, 21 maja 2012

Tortury chińskie

Źródło

TORTURY chińskie 
przeżywa ten kto nie posiada w domu imbryka elektrycznego
Sprzedaż ratalna grzejników w salonie elektrowni miejskiej
marszałkowska 150

Tygodnik Illustrowany, nr 16, 17.04.1938


***

Macie czy przeżywacie tortury chińskie?

niedziela, 20 maja 2012

Ciężkie dłonie baby

Źródło


STRUMIEŃ. (Dziwna kradzież.)

W nocy przed kilku dniami wracał p. G., stateczny i zamożny obywatel, trochę chwiejnym krokiem do domu. Ponieważ żona jego w żaden sposób nie chciała go wpuścić do mieszkania, nazywając go przytem niemiłemi słowami, więc strapiony p. G. postanowił przenocować przy parobku w stajni. Doszedłszy na podwórze, spostrzegł z uradowaniem, że do dachu ktoś przystawił drabinę. Nie namyślając się wiele postanowił wydrapać się po niej na dach, zerwać zeń poszycie i na przekór żonie w tak niezwykły sposób dostać się do mieszkania. Będąc już na dachu, trochę się zdziwił, gdyż spostrzegł, że już my ktoś i otwór w dachy, dosyć spory, uczynił. Przeciskając się przezeń, stracił nagle równowagę i jak długi runął na strych. Nie wyrządził sobie jednak przytem wielkiej krzywdy, gdyż legł na czemś miękkim. Lecz w tej samej chwili wszczął się na strychu okropny wrzask, a gdy przerażona a mocno odważna żona wybiegła na strych, spostrzegła swego męża, leżącego na jakimś obszarpanym rzezimieszku, który próżno usiłował wydobyć się spod ciężkiego gazdy. Darli się przytem obydwaj tak okropnemi głosy, że aż strach. Pani G., nie tracąc przytomności, zawinęła się rychło koło nich i nim tamci biedacy się spostrzegli już znajdowali się w ciężkich dłoniach baby. Sprowadziła ich do sieni, poczem, ułapiwszy mocno zmartwiałego złodziejaszka za szyję, poprowadziła nieboraka do szopy i zamknęła na kłódkę. Na nieśmiałą uwagę wystraszonego męża, że może stamtąd ucieć, machnęła tylko ręką, gdyż świadoma była celowości swego czynu, jako że w owej szopie znajdował się ich pies.

Złodziej jednak rychło pokumał się ze swym wrogiem, uraczywszy go suto słoniną, wydobytą z za pazuchy, którą był skradł poprzednio na strychu. I gdy nad ranem udali się pogodzeni już małżonkowie do szopy, by złodziejaszka oddać w ręce władzy, zdziwili się niepomiernie, gdyż nie zastali w niej ani złodzieja, ani psa!... I nie dość na tem. Ów człowiek niegodziwy wylazł po raz wtóry na dach, pozbierał co lepsze połacie słoniny na plecach i niefrasobliwie powędrował razem z psem gdzieś w daleki świat.

Dziennik Śląska Cieszyńskiego, nr 4, 1926


***

Gdyby nie brak słoniny i psa pan G. z żoną mogliby uznać wydarzenie za dziwny sen...